
KIRA GAŁCZYŃSKA
W ciągu dwudziestu trzech lat wspólnego życia Natalia i Konstanty (odliczając lata wojny) mieli aż osiem adresów. Ostatnim stała się warszawska aleja Róż, duże słoneczne mieszkanie, w którym znalazły godną oprawę wszystkie drobiazgi zbierane przez poetę, dokupywane z potrzeby zaspokojenia fantazji, zachcianki, z powodu ich piękna, ale także i szpetoty. W tym domu dominowały niespodzianka, harmonia, piękno.
Zamieszkaliśmy przy małej cichej ulicy, alei Róż, wychodzącej na Aleje Ujazdowskie i Ujazdowski Ogród. Liczyła zaledwie kilka dopiero co odbudowanych domów. Mieszkanie było ogromne, z jednej strony wychodziło na Dolinę Szwajcarską, z drugiej — na ulicę, cichą wtedy, spokojną. W tym samym domu mieszkał druh z lat Kwadrygi Stanisław Ryszard Dobrowolski z żoną Celiną, Władysław Broniewski z kolejną żoną Wandą, na IV piętrze zaj-mował duże mieszkanie Leon Kruczkowski, vis-a-vis nas — wszechpotężny Jerzy Borejsza i prawie tak samo ważny — Stefan Żółkiewski. Niedługo Broniewski przeniesie się do willi przy ulicy Dąbrowskiego, a do pustego mieszkania przeprowadzi się z Wrocławia rodzina Jana Kotta. Jan Kott będzie tam mieszkał do 1968 r., kiedy to na fali Marca jak wielu innych zmuszony był wyjechać z biletem w jedną stronę. Mieszkanie na parterze zajmował Antoni Słonimski. Jak widać z tego pobieżnego wyliczenia, był to dom „literacki”, chociaż w sąsiednich przeważali politycy, ministrowie od premiera Cyrankiewicza poczynając…
Ojciec pokazując mały zachowany pałacyk przypomiał, że tu w roku 1909 zarł ojciec Aleksandra Błoka, prawnik, że w innym domu w okresie międzywojnia miał swoje lokum Kornel Makuszyński i tuż przed śmiercią — Zbigniew Uniłowski. To zawsze była elegancka ulica…