JAN KRENZ [*]


Skrzypce, flety, fugi Jana Sebastiana, chór i orkiestra, uwertury i wariacje — wszystkie one żyją i grają w wielkim oratorium poetyckim, najczystszego i najwierniejszego swej Muzie poety, Konstantego Ildefonsa.

Kochał muzykę; żył z nią na codzień. W jego pracowni wisiały instrumenty muzyczne, skrzypce i gitara. W jego słowniku integralną częścią była terminologia muzyczna. A na swoim z prostych desek, cudopłodnym stole wydawał na świat swe genialne dzieci, dary poezji i dary muzyki. Był w gronie poetów czymś więcej niż oni, był poetą-kompozytorem.[…]

Przy swoim absolutnym poczuciu humoru pisywał cudownie pogodne listy. Gdy pewnego razu dowiedział się, że wespół z mymi dwoma przyjaciółmi, Tadeuszem Bairdem i Kazimierzem Serockim, założyliśmy kompozytorską „Grupę 49”, jeden z jego listów do mnie tak zakończył: „Twój Konstanty, członek honoris causa Grupy 49. P.S. Czy mógłbym otrzymać patent stwierdzjący, że istotnie jestem honorowym członkiem Grupy 49?”

A na odwrocie wypisał własnoręcznie dużymi nutami temat z fugi Bacha…

[JOLANTA ŻURAWSKA, Gałczyński i muzyka. Od struktury melicznej, poprzez libretta do kompozytorskiej inspiracji.]