Poseł Jan Byra (SLD)

Szanowny Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W tej sali, gęstej ostatnio od oparów biopaliw, piwnej piany, oskarżeń, podejrzeń, połajanek, sali toczącej bez przerwy tysiące słów na cały kraj, słów nierzadko fałszywie brzmiących, zwrotów tak nadętych, że aż pustych, słów niepotrzebnie wzniosłych albo zdań nieskładnych, a przy tym brzydkich, w tej sali rzadko się zdarza, aby z pokorą i uznaniem kierować uwagę w stronę talentu i piękna.

W tym roku przypada 50. rocznica śmierci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Posłowie Klubu Parlamentarnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, składając stosowny projekt uchwały, pragną, aby Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przypominając postać wybitnego Polaka i wielkiego twórcy, zechciał wyrazić swój hołd i szacunek, ogłaszając rok 2003 rokiem Gałczyńskiego.

Niewielu jest poetów, którzy napisali tyle pięknych wierszy, mało kto dostąpił łaski legendy za życia, twórczość tylko nielicznych wzbudzała i mimo upływu lat niezmiennie wzbudza podobny entuzjazm.

Gałczyński urodził się w Warszawie 23 stycznia 1905 r. w rodzinie kolejarza. Swój pierwszy wiersz wydrukował tuż przed maturą. Studiów z zakresu filologii angielskiej i klasycznej nie ukończył, za to wcześnie związał się z prasą, najpierw z „Cyrulikiem Warszawskim”, a potem z redakcjami wileńskimi i krakowskimi.

Słynna „Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” opatrzona jest datą 16 września 1939 r. Następnego dnia kapral Gałczyński dostał się do niewoli. Najpierw radzieckiej, krótko przebywał w Kozielsku, zaraz potem po wymianie jeńców znalazł się w obozie hitlerowskim, gdzie był więziony aż do końca II wojny światowej.

Do ojczyzny wrócił w 1946 r. To wówczas właśnie w Krakowie rozpoczął się dla artysty czas nadzwyczajnej aktywności twórczej. W „Przekroju” publikował „Listy z fiołkiem” i kolejne odsłony teatrzyku „Zielona Gęś”. Pisał też do „Tygodnika Powszechnego” i „Szpilek”. Z tego okresu pochodzi „Zaczarowana dorożka”.

Podczas zjazdu literatów polskich w 1950 r. został skrytykowany w referacie programowym wygłoszonym przez Adama Ważyka. Takie napiętnowanie za nie dość prospołeczną i mało zaangażowaną postawę w tamtych czasach musiało oznaczać ograniczenie w dostępie do czytelników. W reakcji na to poeta skrył się na Mazurach w leśniczówce Pranie nad Jeziorem Nidzkim. Tam powstały liczne, piękne liryki, w tym poematy „Niobe” oraz „Wit Stwosz”.

Gałczyński zmarł nagle 6 grudnia 1953 r. Jak podają zgodnie kronikarze, nigdy jeszcze po śmierci żadnego poety nie posypały się w takiej ilości wiersze i listy.

Wysoka Izbo! Był Gałczyński poetą i pisarzem niezwykle polskim, wyjątkowym, nie do podrobienia, a jednocześnie twórcą o szerokiej, europejskiej kulturze, znawcą i wielbicielem muzyki klasycznej, tłumaczem najwybitniejszych poetów, w tym Szekspira i Błoka. W dobie naszych aspiracji europejskiej wiedzieć nie zaszkodzi, że jest także autorem polskiego przykładu Schillerowskiej „Ody do radości”.

Nie targały nim spory o wielkie idee, obce były romantyczne konflikty. Gałczyński swoją prawdę oddawał w nastrojach i emocjach. Był piewcą chwili i konkretu. Bronił i wzruszał prostego człowieka. Nigdy przed Gałczyńskim i nigdy po nim najzwyklejsza codzienność nie była traktowana równie pierwszoplanowo i z taką serdeczną uwagą. Nie bez powodu otrzymał przydomek „poety świętej powszedniości”.

Był poetą o niepowtarzalnej wyobraźni. W jego utworach zgodnie współżyło liryczne wzruszenie z groteską, pełno tu błyskotliwych ironii oraz melancholii — księżyca, muzyki, w tym i czułej, miłosnej nuty.

Nie stronił też Gałczyński od spraw publicznych, wytykając polskie narodowe wady, drwiąc z napuszoności i uprzedzeń. Sam był kpiarzem — tak samo jak jego twórczość fascynuje jego biografia. Ale przyznać trzeba, że nie każdy fakt z jego życiorysu powinien być brany za przykład do naśladowania.

Jeden z ostatnich utworów poety „Pieśni” jest jakby autorskim podsumowaniem twórczości i wyrażeniem pragnienia trwania w pamięci tych, którzy nadejdą. Pisał:

„Wybaczcie mi, ludzie, jeśli
w tych pieśniach dałem tak mało,
że nie takie niosę pieśni,
jakie by nieść należało…
jesteśmy w pół drogi. Droga
pędzi z nami bez wytchnienia.
Chciałbym i mój ślad na drogach
ocalić od zapomnienia”.

Wysoka Izbo! Twórczość poety przetrwała najtrudniejszą z prób — próbę czasu. Jego dorobek stał się trwałą i ważną częścią naszej kultury narodowej. Dorobek ten w pełni uzasadnia godne uczczenie 50. rocznicy śmierci i ogłoszenie przez Sejm RP roku 2003 rokiem Gałczyńskiego.

Może dla kogoś będzie pewną niezręcznością ta okoliczność, iż już wcześniej Wysoka Izba podjęła uchwały, ogłaszając rok bieżący rokiem Władysława Sikorskiego i Aleksandra Kamińskiego. Pozwalam sobie jednak namawiać państwa i prosić, aby obok polityka i pedagoga znalazło się trochę miejsca dla poety. Wierząc, że nie będzie wielkiego sporu w tej sprawie, chcę zacytować psa Fafika z teatrzyku „Zielona Gęś”, który to Fafik swego czasu takie oto składał życzenia noworoczne:

„Wzywam do świętej zgody rządy
I narody, pogódźcie się i psom
Zostawcie kość niezgody”

Dziękując za uwagę, proszę jeszcze pozwolić, że pozdrowię obecną tu i przysłuchującą się naszym obradom panią Kirę Gałczyńską i pokłonię się jej. Dba ona niestrudzenie, aby w bibliotekach i księgarniach zawsze można było znaleźć tomiki z pięknymi strofami Konstantego Ildefonsa. Dziękuję bardzo. (Oklaski)

19 punkt porządku dziennego:

Sprawozdanie Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży o poselskim projekcie uchwały w sprawie uczczenia 100. rocznicy urodzin i 50. rocznicy śmierci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (druki nr 1200 i 1239).

4 kadencja, 40 posiedzenie, 3 dzień (23.01.2003)