O NIOBE


Któregoś październikowego dnia, gdy Stanisław Popowski wstał szarym świtem do swych codziennych zajęć, Konstanty podszedł do niego, i z owym typowym dla siebie skromnym półuśmiechem cicho powiedział: — Wie pan, skończyłem Niobe. Najważniejszy mój poemat.

Zdania tego nigdy nikomu nie powtórzył.

KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI

Co widać przez okno twego poematu? Widać przede wszystkim Niobe — Niobe-Greczynkę, Niobe — matkę czternaściorga dzieci, skamieniałą z bólu. Co się stało? Łajdaccy bogowie pomordowali jej dzieci. Niobe skamieniała z bólu i przyszedł rzeźbiarz, i uwiecznił ten jej ból w marmurze. Ale potem przyszły jakieś wypadki, rzeźba zaczęła wędrować, aż się znalazła w Bizancjum, gdzie było wiele dzwonów, a każdy dzwon miał swoje imię. A gdy Mahomet II wkroczył ze swoim wojskiem do miasta, figura Niobe obaliła się i głowa odłupała się. I tak ta głowa, ta zbolała twarz zbolałej matki zaczęła wędrować przez czasy i miejsca, aż dotarła do nas. Każdy może oglądać tę twarz w Nieborowie — skamieniałą jak marmur twarz matki, której ludobójcy pomordowali jej płód. Matki polskie, matki koreańskie i rosyjskie, matki francuskie — to wasza twarz, twarz Niobe.

Posłuchaj  

To pierwszy motyw poematu — uniwersalny motyw bólu; rozpisuje go poeta na głosy uwertury, aby następnie powrócić z nim, z jakąś zdwojoną mocą, w pełnym śpiewnego tragizmu rozdziale Nenia Niobe. To jedna z najbardziej przejmujących części poematu; zastosował tu poeta zupełnie nowy we współczesnej poezji polskiej rodzaj lamentu, szlochu. Nowy, zarówno od strony formalnej, jak i nośności w sile ekspresji. Pobrzmiewają w nim, jak powiada Ziemowit Fedecki, prastare pieśni nadwołżańskich burłaków:

Co za no-o-c,
droga myli się,
co za no-o-c,
szosa bieli się;
gdzieście wy-y, dziateczki,
gdzieście są?
z jakiej pijecie rzeczki
wodę mdłą?
W Paryżu-m was szukała —
nie znalazła.
I z lampą po kanałach.
Lampa zgasła.
Jaki mro-o-k,
jaki śnie-e-g!
Boli! O-och!
O, Melpomene!
Gdzieście wy-y, dziateczki,
gdzieście są?
Moje jasne główeczki,
kto was wziął?
Może tutaj jesteście,
tu, gdzie szłam,
może tu, w tej szpareczce,
może tam?
Dokąd i-i-ść?
komu żalić się?
Nocy, nocy
w skałę przemień mnie,
ale łysą
i niemrawą,
żeby żaden kwiat
ani trawa,
tylko wia-a-tr, ciemności,
stada wron,
i zwal w rzekę boleści,
w Acheron.

ANDRZEJ GRONCZEWSKI

To on, rzecznik radości i szczęścia — w poemacie Niobe — ujrzał Europę naszego czasu jako las dantejski. Wszystko więc, co czynił, działo się w dantejskim lesie grozy, zagubienia, wyroku. W lesie bólu i dotkliwej pamięci.

O czym musiał pamiętać? O tym, że swe roziskrzone budowle wznosi w przededniu potopu. I w godzinie, gdy wody dopiero opadły. Że instaluje się w mrocznych przedsionkach. Że mości gniazda na dnie różnych piekieł. Że —gniazda te trzeba ciągle utwierdzać. Że godzi się ustalać jakiś nowy świat.

Trzeba scalać go z resztek, odpadów, z przygodnych słomek, z gałęzi powrotnie kwitnących, z ocalałych drobin światła i ciepła. Trzeba chwalić to, co na dnie pozostało. Co wyłoniło się z zagłady.(…)

To nie było łatwe w odbiorze wówczas, w roku 1950. Zdawał sobie z tego poeta sprawę doskonale, ale nie ustępował. Wierzył, że i tę trudność czytelnik pokona.

KONSTANTY ILDEFONS GAŁCZYŃSKI

A dlaczego twój poemat jest taki trudny? Dlatego moi drodzy, że trudno jest mówić o bólu. Dlatego, że dla matki Niobe chciałem utkać ze słów płaszcz ciepły, ale bogaty, płaszcz z wielu wątków, z najlepszego materiału — tkaninę, której nie robi się łatwo, tkaninę trwałą.

A czy twój poemat jest czymś nowym? Sądzę, że tak. Dlatego taki niesłychanie trudny. Zastosowano w nim nową metodę poematowego budownictwa. Na czym ta metoda polega? Na użyciu różnych materiałów i na próbie zbudowania z tego całości stylistycznie jednorodnej. No, koniec końców, i dom buduje się nie tylko z cegły, ale potrzebne jest i żelazo, i szkło, i masa pilśniowa, i drzewo do okien.

Jak poeta tworzy tę nową rzeczywistość? Wieloma sposobami. Mała fuga stanowi znakomity przykład tego „nowego budownictwa”: poeta uruchamia całą swoja wrażliwość, klasyczną wiedzę, przebogatą fantazję wreszcie. Zadaje dziesiątki pytań tworzących ten świat, przedstawia najrozmaitsze zdarzenia, fakty i mity, które mogły mieć miejsce, ale mogły też być jedynie fantazją K.I.G. Odpowiedź istnieje w każdym z nas:

Gdzie ty byłaś? Gdzie? Jaką ulicą
niósł cię złodziej i mało nie skruszył?
Biała głowo, czarna tajemnico
rotterdamskich antykwariuszy.

Może miał cię w ręku swym Don Juan,
Dürer, Holbein, Tycjan, Lucas Cranach,
Może skrzypek Filip Emmanuel,
syn wielkiego Jana Sebastiana?

Może właśnie Tycjan w noc wenecką,
patrząc w ciebie, oszalał z zachwytu
i od stołu wstał, i na szyderstwo
włosy twoje przybrał w wianek z mirtu?

I wreszcie w tym wielkim poemacie niezwykle szeroką strugą płynie nurt osobisty, pojawiają się echa własnych doświadczeń, ciężkich niedawnych przeżyć; z ich dosłowności Konstanty zrezygnował (jakże słusznie!), skreślając z rękopiśmiennego szkicu taki czterowiersz:

Noc bezgwiezdna,
światło umiera,
świeci ciemna
gwiazda Hitlera.

Pojawiają się wspomnienia o oknach oświetlonych i kryjącym się za nimi całym dotychczasowym pełnym czaru życiu osobistym. Ale jednocześnie z tych strof bije świadomość przemijania, podkreślana ponawianym w Małym koncercie skrzypcowym pytaniem — A gdzie to jest?……

Pamiętamy, że poeta pytał kustosza Jana Wegnera o ewentualny pobyt Szopena w Nieborowie, i choć otrzymał odpowiedź przeczącą, to jednak uczestniczymy w spotkaniu z nim. Ale czy to na pewno tam, w Nieborowie? Stary szpinet, stary dwór… to może być i nieborowski pałac. Ale także — i prańskie podwórze: Ja przelotem z gwiazdki tej… i jesień, leci liście z drzew… to przecież może być wszędzie. Miejsce spotkania zależy, jak mniemam, tylko od nas…

Jest w Niobe osiem wersów, które stanowią mały rozdział bez tytułu. Są wielkimi arcywersami poetyckimi, jednymi z najpiękniejszych, jakie powstały w naszej literaturze w minionym XX wieku. To wersy o nadziei, o wierze wiecznego życia prawdziwej sztuki:

Co się łzą oświeciło,
to słońcem wschodzi.
Co się w ziemię wrzuciło,
to się urodzi;

co się w wiatr rozmotało,
to się zmota.
Za pagórkiem
cicha woda.

ANDRZEJ STAWAR

Niobe jest utworem wyjątkowym co do porywu natchnienia. Ta poezja wciąż w akcji, porywa słuchacza, czytelnika — obca zastojowi poezji akademickiej, z jej przygotowanymi starannie niespodziewanymi olśnieniami…

JAN WEGNER

Tekst Niobe krążył w odpisach. Dyrekcja Muzeum Narodowego w Warszawie zamierzała już jesienią 1950 roku wydać poemat o Niobe, zgodnie z umową zawartą z autorem (na wiersz o Nieborowie — przyp.K.G.), lecz okazało się to wówczas niemożliwe.

PIOTR KUNCEWICZ

Niobe, Wit Stwosz wywołują entuzjazm na tle ówczesnej zapaści poezji polskiej, są czymś wręcz niesłychanym. Recytuje się je bez końca. Krytyki oficjalne nie milkną wprawdzie i nadal, ale są bezsilne. Wszyscy czują: powstało arcydzieło.

ARTUR SANDAUER

Tym, co niepokoiło krytyków, była właśnie jego wieloznaczność. Co symbolizuje owa Niobe? — pytali. Pokój? Piękno? Kulturę? Socjalizm? Czy wreszcie osobiste przeżycia poety? Niobe jest jednak tym wszystkim równocześnie. Obierając jako stały motyw nieborowską głowę, Gałczyński naświetla ją w ciągu poematu z coraz to innej strony, interpretując już to jako głaz stojący nad brzegiem Sipylskiego Morza, już to jako rzeźbę wędrującą z rąk do rąk, już to jako matkę szukającą dzieci, już to jako symbol kultury i pokoju, już to wreszcie jako aluzję do własnej okupacyjnej tułaczki. Żadne z tych znaczeń nie jest ostateczne, wszystkie przepływają w siebie, granica między tym, co indywidualne, a tym, co ogólne, zaciera się. Synteza historiozofii, aktualności i liryki…

KAZIMIERA JEŻEWSKA

W liście do poety Kazimiera Jeżewska, która — wygnana z domu po Powstaniu Warszawskim, pogrążona w cierpieniu z powodu zesłania męża do obozu koncentracyjnego — pisze: „W rozbiciu moralnym, w którym zdawało się — nic nie ocalało — od ojczyzny począwszy, a na zniszczonej pracy wielu lat kończąc — szłam w jakiś słoneczny sierpniowy dzień do wsi — Nieborowa. […] I wtedy zaczęły mi się snuć po myślach greckie wiersze — nie Eneida ani Iliada, które zgodne były z nastrojem, ale Saphona, Anakreon, ludowy wiersz o jaskółce. I, wie Pan, to był jakiś przełomowy moment — ta grecka liryka — w odzyskaniu miejsca na świecie. A ten przydługi opis jest po to, żeby powiedzieć Panu, że podczas posuchy poetyckiej ostatnich lat — Niobe była takim powiewem jak tamte greckie słowa na obcej łące, wobec nieznanej rzeki — na gruzach zwalonego nagle własnego świata. Nie: realizm, nie — eskapizm, nie post poetyka ta czy inna, ale strumień poezji, która uskrzydla serce. I to jest zachwycające, że Pana poezja nie wisi w próżni, jakbyśmy nie mieli 1000 lat własnej, a 25 wieków — i więcej grecko łacińskiej-kultury. Bo to jest jeszcze jedna radość — nasłuchiwanie ech w Pana Niobe. Kamiennych łez Sofoklesa i Ajschylosa, i Homera, i Hezjoda, i Horacego. Kochanowskiego. Norwida. Goethego i Beethovena, i Chopina”.

Niobe ukazała się pod koniec 1951 roku jako mały broszurowy druk, z okładką Jana Samuela Miklaszewskiego, w humorystycznym nakładzie 3.350 egzemplarzy, który natychmiast zniknął z księgarń i od razu stał się bibliofilskim drukiem. Wywołał jednak szeroki oddźwięk. Do autora napłynęło sporo listów. Stanisław Lorentz pisał: „Drogiemu panu przesyłam serdeczne podziękowania za śliczną nieborowską Niobe, a równocześnie ukłony i pozdrowienia”. Andrzej Grzegorczyk: „PT Mistrzu, pisze pod wrażeniem pańskiej Niobe. Może zrobi Panu przyjemność wiadomość, że wszystkim znajomym moim i Ojca bardzo się podoba. Czytujemy ją wielokrotnie, na kilka głosów i z muzyką. Teatr Rapsodyczny zrobi to na pewno lepiej. Niobe dużo daje dodatnich przeżyć i w obecnej chwili wydaje się społecznie bezcenna. Wyzwolenie pozytywnych wzruszen przez jakieś głębokie przezwyciężenie cierpienia. Uzyskanie twórczego entuzjazmu przez wewnętrzne załatwienie problemu. Takiej poezji chyba trzeba, a nie rymowanej propagandy. Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia”.

[KIRA GAŁCZYŃSKA, Zielony Konstanty]