ROZMOWA Z AKTOREM
Właśnie wyszedł przed chwilą —
jeszcze jego papieros
pokój dymem napełnia —
jeszcze cienie od gestów —
jeszcze ten dym nad świecą.
Z głośnika płynie Bach.
Chmurami pełnia.
Teraz chodzę i chodzę, i przypominam sobie jego słowa,
i jak las podateński szumi w mej głowie ta rozmowa.
Mówił o roli:
że chciałby — powiada — widownię
stroić, jak skrzypce się stroi
(nasz narodowy instrument),
że czasem śni mu się tak:
Na scenie jest parę świec
i więcej nic —
lecz w blasku tych małych świec
jakaś serdeczna sprawa,
jakaś sztuka pt. np. "Warszawa"
i słowa w sztuce poczynają biec
jak chmury złote, które wiatr wiosenny goni —
aż zachwycona widownia powstaje z miejsc,
aż pochodniami są płomyczki świec
I JEDNO JEST: AKTOR I ONI.
— Czy napiszesz mi taką rolę?
— Spróbuję. Odjedź z nadzieją.
Sztuka jeat wieczną wiosną.
Sztuka jest ciepłym wiatrem,
od którego śniegi topnieją.
1951