TEATRZYK „ZIELONA GĘŚ”
ma zaszczyt przedstawić
„Dwóch Polaków”
Występują:
SANDWICZ,
SKOCZWISKI
SKOCZWISKI:
Ja pana wykończę.
SANDWICZ:
A ja pana.
SKOCZWISKI:
Co? Dokumenty!
SANDWICZ:
Legitymacja!
SKOCZWISKI:
Czy pan wie, kto ja jestem?
SANDWICZ:
A czy pan wiesz, z kim masz zaszczyt?
SKOCZWISKI:
Nie wiem, ale sądząc z pańskiego plugawego wyglądu, przypuszczam, że nie słyszał pan nawet o Heraklicie z Efezu.
SANDWICZ:
Nie. Mam w Efezie pańskiego Heraklita. Precz z Heraklitem z Efezu!
SKOCZWISKI:
Co? Niech żyje Heraklit z Efezu!
SANDWICZ:
(daje mu w twarz)
SKOCZWISKI:
Jak?
(daje mu w twarz)
Pauza dziejowa
SANDWICZ:
Czy pana boli?
SKOCZWISKI:
O tak. Cierpię.
SANDWICZ:
I ja. Cierpimy. A znowu na jednej mapie nas nie było.
SKOCZWISKI:
Niemożliwe.
SANDWICZ:
Znowu intrygi.
SKOCZWISKI:
Przeklęta Europa.
SANDWICZ:
Ma pan lusterko? Czuję, że jagodyy mi puchną.
SKOCZWISKI:
I mnie. Dobrze by było jakiś gorący kompres. Ma pan kuchenkę elektryczną?
SANDWICZ:
Mam, ale kontakt zepsuty.
SKOCZWISKI
(jadowicie)
Był to pewnie pański jedyny kontakt z rzeczywistością?
SANDWICZ:
To nie pański interes. A kuchenki też nie ma. Zgubili.
SKOCZWISKI:
Kto zgubił?
SANDWICZ:
Nie wiem. Ot, zgubili i koniec. Od kuchenki został ino tylko sznur.SKOCZWISKI:
(jak echo)
Ostał ci się ino sznur.
ćwiatła ciemnieją; wiatr
K U R T Y N A
1946, pierwodruk: «Przekrój» 1946, nr 63