TEATRZYK „ZIELONA GĘŚ”



ma zaszczyt przedstawić

swojego Dyrektora w tragicznym monologu
pt.

„Lament twórcy”


(Na rok nowy 1949)

Osoby:

WSPOMNIANY WYŻEJ DYREKTOR I KURTYNA


DYREKTOR:
(najprzód weschnienie, a potem forte)
To już tak bez przerwy od roku:
ludzie uciekają w popłochu,
a niejeden zaciska pięść;

gdziekolwiek wejdę to samo.
Dziecko do matki: Mamo
uciekajmy. Zielona Gęś!

Nerw przy nerwie się trzęsie
od tych Zielonych Gęsi,
spróbujcie żyć jak ja!

W pociągu i samolocie,
wszędzie jestem stopociech,
a serce łka i łka.

Telefon dzwoni z miasta:
— Zielona Gęś? — Rzecz jasna,
czym mogę służyć wam?

— W tym „Przekroju” czytałem.
Chciałem. Nie zrozumiałem.
— Idiota. — A ty cham.

Ot konflikty. Przykrości.
A dom wciąż pełen gości,
że tak powiem społeczna więź.

Gdy się najedzą byczo,
stają na głowie i ryczą:
— Mistrzu, Zieloną Gęś!

Na ścianę w nocy natchnionej,
rzucam cień Gęsi Zielonej —
nigdy nie miałem takich nóg!

A gdy zorza nadejdzie blada,
to sztuczne zęby wkładam
nie w usta, ale w dziób.

Gdy śmierć mnie weźmie w obroty
i powie: — Teraz, mój złoty,
rzęź, kochaneczku, rzęź —

już w raju, w kwestii, kto taki?
Odpowiem: — Siup! Dział: „Ptaki”.
Jestem Zielona Gęś.


K U R T Y N A

spada majestatycznie
i po raz pierwszy w roku 1949


1949